niedziela, 1 grudnia 2013

Od Etain

- O nie... - zajęczałam i szybko wyplułam do połowy przeżuty kawałeczek truskawki maczanej w czekoladzie - Co z nią jest?
Już sam wygląd był podejrzany, w końcu przypominała kawałeczek surowego mięsa. Ostrożnie ją powąchałam krzywiąc się niemiłosiernie i z wyrzutem spojrzałam na przyjaciółkę.
- Alice, ona chyba jest spleśniała - masakra. Mam za sobą kolejną bezsenną noc, to jeszcze niewiele brakowało bym wsadziła do i tak zmaltretowanego żołądka zepsutą truskawkę!
Alice nachyliła się nad talerzem, wzięła truskawkę i ostrożnie odgryzła kawałeczek.
- Mmm... - smakowała jej, widać było po minie, więc pozostało mi przyznać jej rację.
- Aha... Czyli po prostu ta jedna mi się trafiła... - przy kolejnej truskawce historia się powtórzyła. - Fuj! Po prostu obrzydliwa! Alice, nie gniewaj się, ale możesz jej spróbować? Proszę! Wolałabym wiedzieć, czy przypadkiem nie oszalałam. - Alice nie protestowała, toteż czekałam.
Gdy przełknęła wlepiła we mnie swoje przepiękne, sarnie oczy.
- Tylko mi nie mów, że smakowała cudownie! - zawołałam.
- Etain, bardzo mi przykro, ale tak właśnie jest. Naprawdę bardzo dobra. Proszę, spróbuj sama - powiedziała
- Nie! Nie tknę tego! - powiedziałam niemal z przerażeniem. Alice spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Zapewne masz problemy z żołądkiem [...]

C.D.N.

Przeprosiny (kolejne)

Wybaczcie, że przez dłuższy czas nic się nie działo, ale to był jeden z trudniejszych okresów w moim życiu.
Teraz, kiedy moja mama jest zdrowa i mam pewność, że jej guz to żaden tam groźny nowotwór, tylko takie ekhmmm, "coś'' co się wycina i po sprawie :)
W takim razie radujmy się! Stado Wzgórz Partholonu wraca do życia! :D :D


piątek, 29 listopada 2013

Od Alice

Poczułam silny ucisk. Rżałam płaczliwie, przywołując Heliosa. Tego nie było jednak w pobliżu. Na moje nieszczęście jego obecność była mi teraz bardzo potrzebna.
Zaczęłam rodzić zgodnie z terminem, lecz akurat w tym dniu nie mogłam powstrzymać się od wieczornego spaceru. Było tak pięknie..
- Heliosie! - krzyczałam.
Nagle pojawiła się ulga i usłyszałam ciche rżenie. Potem znów coś mnie ścisnęło i trzymało przez kilka minut. Ból znów ustąpił.
Podniosłam łeb i spojrzałam za siebie. Leżały tam dwa urocze źrebaczki, w tym maleńki pegaz.





Przytuliłam oba maluchy i wstałam. Te próbowały mnie naśladować, ale niestety wciąż potykały się oraz upadały. W końcu udało im się zrównać krok z moim. Szło im co raz lepiej.
Poszliśmy na łąkę, gdzie bawiłam się z maluchami. Potem nakarmiłam je i położyłam się obok nich. Chwilę potem na łąkę przyleciał Helios. Miał wyjątkowo zdziwioną minę na widok małego brzoskwiniowego pegaza i srokatej klaczki.
- Oto nasze dzieci Heliosie - powiedziałam.
Ogier trącił mnie łbem i przytulił maluchy. Te od razu poznały tatę.
- Jak je nazwiemy? - spytał.
Zastanowiłam się chwilę.
- Nazwiemy je Olimp i Sunrise.
- Piękne imiona.
Wtedy ni stąd, ni zowąd pojawiła się Etain. Pogratulowała nam zdrowych maluchów i pobłogosławiła je słowami Niechaj Epona ma w opiece potomków młodych Alice i Heliosa. Ześlij im szczęście i dobrobyt, aby mogli być spełnioną rodziną.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Od Alice

Lekarka zabroniła mi opuszczać pałac. Nie ukrywam, że bardzo mi to dokuczało. Jako tropicielka i urodzona łowczyni odczuwałam potrzebę ruchu. Chciałabym dzikim galopem przemierzać łąki, gonić ptaki i czuć, że jestem tak szybka jak wiatr. Niestety do porodu pozostało niewiele czasu, więc siedziałam znudzona na łóżku, wyczekując odwiedzin Heliosa.
- Pani, przyszedł twój gość - powiadomiła mnie służąca Etain. Nasza przywódczyni nakazała jej pilnować oraz zajmować się ją, nim urodzę.
- Niech wejdzie - poleciłam. Chwilę potem do komnaty wszedł czarny pegaz. Jak zawsze na jego ustach widniał promienny i szczery uśmiech. Takiego go poznałam i pokochałam.
- Jak się czuje przyszła mama - powiedział całując mnie na powitanie.
- Dobrze wiesz, że nie wiem jak się spiszę w jej roli i proszę, nie nazywaj mnie tak dopóki nie urodzę - powiedziałam, po czym westchnęłam. - Stracę całą wolność jaką miałam. Już nigdy nie będę taka jak dawnej.
Helios posmutniał. Bardzo przejmował się każdą zmianą mojego humoru. Tak też było tym razem.
- Nie mów tak. Kiedy maluchy podrosną znowu będziesz mogła poczuć wolność. Nie chciałaś mieć potomstwa?
- Nie teraz. Pomyśl, nim nasze dzieci podrosną, ja będę miała już swoje lata. Nuż nigdy, przenigdy nie będzie tak jak dawnej. Nigdy już nie pobiegniemy przed siebie do nieznanej nam krainy, nigdy nie spędzimy nocy tylko sami. To co było już nigdy nie wróci.
- I cieszę się, bo będzie o wiele lepiej.
Helios trącił mnie łbem. Zaczynałam poważnie zastanawiać się nad tym, czy jednak chcę mieć potomstwo. Jednakże, nie potrafiłabym później porzucić moich dzieci. Do głowy przychodziły mi różne pytania, lecz nie na wszystkie znałam odpowiedź. Co z tego, że Epona chciała, abym miała potomstwo? To mój wybór i jej nic do tego. Nie wiem już, co mam o tym wszystkim myśleć.

wtorek, 19 listopada 2013

Od Alice: Od Etain (C.D.)

Z trudnością powiedziałam Etain o wynikach. Nigdy nie lubiłam rozmawiać o tych sprawach z kimś innym niż Helios.
- Gratulacje! Z pewnością będziesz świetną matką - zapewniła mnie.
- Bardzo ci dziękuję. Nie chcę cię do niczego nakłaniać, ale myślę, że ty też powinnaś zrobić badania - uznałam.
- Zastanowię się - odpowiedziała.
Potem udałyśmy się na spacer plażą. Piasek ustępował naszym kopytom, a morze przyjemnie szumiało.
Rozmawiałyśmy z przywódczynią o różnych sprawach. Nagle pojawił się Helios.
- Umiłowana - przywitał się.
Ustawił się tuż obok mnie. Właściwie ciągle szedł zetknięty z moim ciałem. Jego obecność zmusiła nas do zmiany tematu.
- Emm... To ja może zostawię was samych - stwierdziła Etain, po godzinnym spacerze.
- Jeżeli masz jakieś ważne sprawy. Zawsze możesz z nami zostać - zapewniłam.
- Nie. Sama wiem, że młoda para potrzebuje swobody - odpowiedziała puszczając do mnie oko.
Odleciała pozostawiając mnie i Heliosa sam na sam. Pegaz korzystając z okazji namiętnie cmoknął mnie w usta.
- Jak widzę, twoje powitania mają teraz klasę - zaśmiałam się.
- Jak widać. I jak nastrój przyszłej mamy? - zapytał.
- Ogólnie dobrze się czuję. Tylko... ja boję się tego macierzyństwa - wyznałam.
- Przestań z tym. Będziesz świetną matką, a ja ojcem - uśmiechnął się.
Przytuliłam go. Mój partner zawsze potrafił mnie pocieszyć i wprawić w dobry humor.
Powoli zapadał zmrok. Postanowiłam poszukać Etain i wreszcie dowiedzieć się, czy zgodziła się na wykonanie badań. Odnalazłam ją w jej komnacie.
- Etain? - zawołałam.
Klacz zwróciła głowę w moją stronę.
- I jak? zrobisz te badania?
- ...

<Etain?>

Od Rosy: Etain C.D.

- Bardzo chętnie się tym zajmę - odparłam -wkońcu i tak się nudzę.
Podzeszłam do okna i rozejżałam się.
- Zazdroszczę tobie i Alice. - wyznałam.
- Czego? - zapytała Etain.
- Miłości. - szepnęłam - ona ma Heliosa, ty masz Lochlana, a ja nie mam nikogo.
-...

<Etain?>

Od Laury: Misja

Gdy już się przyszykowałam do podróży poszłam do Heliosa, aby spytać o drogę. Kiedy go znalazłam pokazałam mu mapę od Etain. Chwilę nad nią posiedzieliśmy. Potem ją zwinęłam. Poszłam tam gdzie mi wskazał ogier. Wyruszyłam następnego dnia rano. Jest tam zimno, dlatego wzięłam swój najcieplejszy płaszcz oraz kilka na zmianą. Spakowałam żywność oraz wodę. Szłam bardzo długo. Robiło się coraz zimniej, więc już założyłam swój płaszcz. Było trochę cieplej. Szłam dalej. Kiedy wreszcie doszłam ujrzałam przed sobą rozciągający się krajobraz gór pokrytych śniegiem. Było pięknie. Na dole ujrzałam mnóstwo koni. Zeszłam. Po drodze spotkałam Dominique - szamankę Fomorian. Klacz zaczęła mnie przedstawiać innym i pokazywać tereny. Dominique okazała się bardzo miła. Gdy dalej zwiedzałyśmy nadleciała gromadka dzieci. Skakały na mnie i się śmiały. Było zabawnie. Podszedł do mnie jeden mały ogierek. Był słodki.
- Witaj ...... Jestem Liam - przedstawił się nieśmiało.
- Ja jestem Laura - również się przedstawiłam
Spędziłam kilka dni wśród Fomorian. Cały czas chodził za mną Liam. To było trochę denerwujące, bo nawet potrenować w spokoju nie mogłam. Prosiłam go nie raz, aby poszedł się pobawić gdzie indziej, ale on nie chciał. Z czasem zaczął powtarzać moje ćwiczenia. Śmiesznie wyglądał. W końcu zaczęłam go lubić. Naprawdę był słodki. Pewnego dnia spytał mnie czy nauczę go wszystkich moich sztuczek. Na początku byłam do tego sceptycznie nastawiona, ale w końcu się zgodziłam. Ogierek skakał ze szczęścia. Musiałam, aż go uspakajać. Parę dni później Dominique urządziła wieczorne modły. Wyszła przed wszystkich fomorian i zaczęła mówić modlitwę :

O, Epona, Bogii piękna i majestatu,
Bogini Uśmiechu i siły radosnej.
U schyłku tego dnia
kierujemy nasze dziękczynne spojrzenia
na zachód, na wodny szlak
i kąpiemy się w błogosławieństwie dnia następnego
Dzisiaj dziękujemy Tobie,
że przyprowadziłaś do nas Laurę
tę, co zrodzona jest z szlachetnej rasy,
Strażniczka honoru.
Strażniczka tradycji.

Po modlitwach podeszłam do Domiique. Zaczęłyśmy rozmawiać. W pewnym momencie poprosiłam ją, aby coś o sobie opowiedziała. Zgodziła się i zaczęła :
- To, że jestem Fomorianką to już wiesz. Ale nie wiesz, że jestem wnuczką muzy tańca Ciary.
Zdziwiłam się.
Tak nam minął wieczór. Następnego dnia rano wyruszyliśmy. Szliśmy bardzo długo. Obok mnie oczywiście szedł Liam. Trzy dni później przechodziliśmy obok warownie. Tam niespodziewanie napadł na nas wojownik. Zaatakował Liam'a, mówiąc, że jest zagrożeniem. Odepchnęłam go jednym ciosem dalej i podbiegłam do małego. Na szczęście nic poważniejszego mu nie było. Wyjaśniłam to wojownikowi. Trochę było mu wstyd, więc pozwolił nam przenocować w warowni. Ja całą noc opiekowałam się Liam'em. Tam doszły mnie wieści, że schwytano Misę i Marco. Cieszyłam się, niestety Misa była w ciąży i nie można było dokonać egzekucji.
No cóż trzeba czekać - pomyślałam.
Następnego dnia mieliśmy już dotrzeć do Partholonu. Tam czekają nas wieści o ucieczce Misy i Marco. To była smutna wiadomość, ale nie przeszkodziła nam w dotarciu do stada. Po południu już byliśmy w stadzie. Wszyscy się na nas patrzyli. Poszłam ze wszystkimi do Etain.
- Jestem i przyprowadziłam Fomorian wedle życzenia - powiedziałam do Etain

<Etain?>